Lewica chce skrócić tydzień pracy do 35 godzin
Propozycja zakłada skrócenie dnia pracy z 8 do 7 godzin, przy jednoczesnym utrzymaniu obecnych zarobków. To wiązałoby się z podniesieniem godzinowej stawki minimalnej. Zdaniem lewicowych polityków taka zmiana wynika z potrzeb rozwijającej się gospodarki. W czwartek projekt ustawy w tej sprawie został złożony w Sejmie.
– To jest rozwiązanie, które odpowiada wyzwaniom dzisiejszej gospodarki, w której rozwija się robotyzacja i informatyzacja, w której coraz więcej zadań pracowników przejmują maszyny. Ten proces się pogłębia i będzie się pogłębiać. Najwyższy czas, by polska gospodarka i rynek pracy były na to gotowe – powiedziała poseł Magdalena Biejat.
Zaznaczyła, że 8-godzinny dzień pracy wprowadzono w Polsce 104 lata temu, a przez ten czas w kraju "zmieniło się wszystko".
"PiS-owski skansen"?
Adrian Zandberg podkreślił, że propozycja spotkała się z poparciem dużych centrali związków zawodowych i teraz przyszedł czas na ruch ze strony polityków.
– Kładziemy na stole konkretną i umiarkowaną propozycję. To jest propozycja dla przyszłego rządu, który będzie wyprowadzać Polskę z PiS-owskiego skansenu. Czas, żebyśmy ze skansenu, wyprowadzili też rynek pracy i poszli do przodu. Mam nadzieję, że uda się zdobyć wokół tej propozycji poparcie wszystkich sił politycznych w polskim parlamencie – mówił poseł Lewicy Razem.
Polityk poparł także propozycję Donalda Tuska, zakładającą wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy.
Lewica chce wpłynąć na rynek
Zandberg przekonywał, że nie chodzi o to, by "obiecywać grusze, czy też raczej pilotaże na wierzbie", ale by realnie wpłynąć na rynek pracy, tak by pod koniec przyszłej kadencji Sejmu w 2027 r. obowiązywał 35-godzinny tydzień pracy.
Politycy Lewicy uważają, że ich misją jest budowanie państwa dobrobytu, opierającego się na prawach pracowniczych. Ustawa skracająca tydzień pracy ma być – ich zdaniem – pierwszym krokiem w tym kierunku.